Jak wiadomo w internecie można znaleźć mnóstwo skrajnie głupich lub absurdalnych twierdzeń. Nie ma się czemu dziwić anonimowość w sieci daje szerokie pole do popisu wszelkiej maści dziwakom i frustratom. No ale ten konkretny absurd nie jest dziełem żadnego frustrata tym niemniej jest dość absurdalny i dotyka naszego hobby . Mowa jest o wywiadzie z Ignacym Trzewiczkiem ( http://esensja.pl/gry/wywiady/tekst.html?id=13553)na samym końcu trafia się następujące pytanie
Czy nie boją się Państwo piractwa, czyli grania na konwersjach figurek?
W toku dyskusji w komentarzach pytanie zostało nieco przeformułowana na następujące
Czy nie boją się Państwo pasożytowania na Państwa zasadach i pracy i nie kupowania figurek Państwa firmy, tylko wykorzystywania do gry modeli innych producentów?
No i w tym momencie dowiedziałem się że jestem piratem i pasożytem cytując klasyka "wrzodem na zdrowym organizmie narodu" gdyż ośmieliłem się zagrać razy kilka w NST modelami do Infnity z kilku prostych przyczyn
-Modele do NST urodą nie grzeszą choć nowe figurki rokują szanse na poprawę stanu rzeczy
-Prawdopodobnie i tak w NST grać nie będę (a prawdopodobieństwo to graniczy z pewnością) i nie mam ochoty wydawać pieniędzy na modele dedykowane do tego systemu
- Wargaming historyczny przyzwyczaił mnie do braku przywiązania modeli do systemu i jeśli się da (a w przypadku NST się da np:wystawianie Ariadny z Infinity jako Posterunku do NST) trudno jakoś przeżyje miano pasożyta
-Na turniejach grać nie będę a czym gram w domu to moja sprawa
O ile zarzut wobec proxowania ma jeszcze jakikolwiek choć niewielki sens to totalnie nie rozumiem zarzutu w stosunku do konwertowania figurek to po prostu absurd. Zacząłem czytać komentarze i widzę że im dalej w las tym więcej drzew autor wywiadu brnie dalej i serwuje nam kolejną porcję absurdu
Tak chodziło o proxy. Cóż w przypadku NST zasady mamy za darmo, jeśli firma nastawia się na zysk z figurek to czy grając na figurkach innych firm i nie używając ich produktów, a do tego nie wspierając ni jak sceny NST (nie udzielanie się na forach, brak promowania systemu) nie okradasz autorów z własności intelektualnej? Czy nie działamy wtedy na szkodę danej firmy? Brak regulacji prawnej nie oznacza, że dany problem nie istnieje.
A czego nie przyjmiemy tezy "skoro wystawiają za darmo to ich na to stać " oszczędziło to całej dyskusji na ten temat. Z drugiej strony czy jako gracz mam obowiązek promować system i udzielać się na forach ? Wydaje mi się że nie a jeśli ktoś to robi to dla tego że sam chce. Za to bardzo dobra jest wypowiedzi Ignacego Trzewiczeka
Każdy bitewniak opiera zyski na sprzedaży modeli. Reguły udostępniliśmy w sieci w formacie PDF, wierzymy, że są ciekawe i przekonają graczy do tego, by spróbować grać. Żeby grać – trzeba kupić figurki.
Czyli moim zdanie darmowe zasady są po to żeby zobaczyć czy system na odpowiada można spokojnie pograć w domowym zaciszu innymi modelami a jeśli system się spodoba to kupujemy modele dedykowane i gramy na poważnie.
Niedawno przeczytałem na bitewnym zgiełku (dokładnie tutaj http://zgielk.blogspot.com/2012/04/musiaem-tam-pojsc.html w komentarzach) iż pewien gracz zostałem wyproszony z turnieju któregoś systemu GW (autor nie precyzuje) gdyż nie miał miarki z logo GW a jedynie zwykłą calówkę. Więc co wydaje się większą przewiną takie podejście do klienta czy proxowanie w domowych rozgrywkach ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz